11-12 czerwca, w malowniczej miejscowości Piwniczna Zdrój, odbyły się warsztaty kulinarne, których organizatorem była Naturalna Woda Mineralna Piwniczanka. Miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu i zapraszam Was na relację :)
Jak pewnie zauważyliście, nigdy nie jeździłam na warsztaty kulinarne. A to, byłam w ciaży i nie mogłam podróżować, a to zaproszenie dotyczyło mięsnych przysmaków, a mi z mięsem nie po drodze ;) bywało, że rozchorowałam się ostatnim momencie, albo nie miałam z kim zostawić maluszka. Gdy tym razem dostałam zaproszenie, okazało się, że warsztaty poprowadzi Sylwia z bloga Ostra na Słodko. Przyjaźnimy się od dłużsszego czasu, dlatego wiedziałam, że nie przepuszczę okazji do gotowania razem :) Zgodziłam się bez wahania i powiem Wam, że było warto!
Organizatorzy zapewnili nam dwa dni pełne świetnych atrakcji. Samo gotowanie, to była tylko część wyjazdu. Wraz z prowadzącą Sylwią, Zuzią Kukułeczki, Martą Kolorowo-torcikowo, Agnieszką Soulstorm Everywhere, Asią Po Prostu Pycha, Marysią Gruszka z fartuszka, Anią Słodkie Niebo i Marleną Kuchnia Marlenity, a także w towarzystwie przedstawicieli Piwniczanki i Urzędu Miasta Piwniczna Zdrój, oraz agencji Veneo, pierwszy dzień zaczęliśmy od zwiedzania Piwnicznej. Odwiedziliśmi Pijalnię Artystyczną, spróbowaliśmy wody geomineralnej, a także zostaliśmy poczęstowani lokalnym przysmakiem „koszarki”, czyli malinami na gorąco podanymi z bitą śmietaną i lodami. Po konsumpcji i pysznej kawce ruszyliśmy dalej. Ze szczytów gór podziwialiśmy cudowne widoki, a pogoda dopisała nam jak należy.
Gdy już nacieszyliśmy oczy widokami wróciliśmy do hotelu, a zakwaterowani byliśmy nie byle gdzie. Hotel Piwniczna Conference & Spa ugościł nas jak prawdziwe gwiazdy :) Obsługa była przemiła, jedzenie pyszne, wystrój miejsca przepiękny, a widok z balkonu po prostu zapierał dech w piersiach.
Po kolacji pełnej lokalnych i naturalnych przysmaków, przyszla kolej na SPA oraz ognisko. Miło było odpocząć na leżaku, przy szalejących płomieniach ognia.
Drugiego dnia czekała na nas super atrakcja! Odwiedziliśmy bowiem rozlewnię Piwniczanki. Już w podstawówce uwielbiałam wycieczki po zakładach i fabrykach ;) A tu cały proces wyglądał niezwykle interesująco. Największym zaskoczeniem było to w jaki sposób 1,5 l butelka PET przybiera porządaną formę. Tu zobaczycie jak wyglądała na początku —>KLIK ;)
W końcu przyszedł czas na wspólne gotowanie. Przed hotelem, przy samej rzece Poprad zaczęłyśmy pichcić dania , które zaproponowała Sylwia. Żar lał się z nieba, więc ratowałyśmy się lemoniadkami przyrządzonymi ze świeżych owoców i niezastąpionej Piwniczanki. Podczas pobytu opaleniznę zyskałyśmy, gratis :)
Na pierwszy ogień przyrządziłyśmy moskole z bryndzą. Gotowałyśmy parami, a ja miałam przyjemność towarzyszyć sympatycznej Zuzi z bloga Kukułeczki. Postanowiłyśmy urozmaicić ciasto świeżymi ziołami, w tym spora ilością mięty. To był strzał w dziesiątkę, a my zajadałyśmy gotowe placuszki, aż uszy się trzęsły.
Następnie zabrałyśmy się za gołabki z liści botwiny, faszerowane ziemniakami, bryndzą i masą ziół. Aromat pieprzu cytrynowego i cytryny w tym daniu śni mi się do dziś. To był hit i najlepsze danie tego dnia! Pęczak z rzodkiewkami w syropie klonowym, z chrupiącą szałwią, również smakował obłędnie. Wszystkie dania powtórzyłam w domu tak bardzo mi posmakowały :) A na deser przygotowałyśmy koktajle z Piwniczanki i świeżych owoców.
Po wspólnej zabawie przyszedł czas na zajadanie, podziękowania i co bardzo miłe, upominki od Piwniczanki oraz Urzędu Miasta Piwniczna Zdrój. Żal było wyjeżdżać, i nawet niebo zaczęło płakać gdy machałyśmy na pożegnanie.
Mam nadzieję, że szybko wrócę do Piwnicznej Zdrój, a organizatorom i prowadzącej bardzo dziękuję za zaproszenie i cudownie spędzony czas!
A gdybyście po moim opisie, zastanawiali się czy fatycznie było tak super, to zobaczcie sami :)
Brak komentarzy